Greg zaczął mówić jej wspomnienia z zamkniętego świata, czyli oddziału psychiatrycznego.
-Naprawdę przechodziłem przez to samo, co ty.
-Jak to się stało, że tam trafiłeś?
-2 lata temu byłem na imprezie z kumplami. Przesadziłem z dawką alkoholu i ochrzanili mnie rodzice, że za dużo imprezuję.
-Nadal nie rozumiem, jak tam trafiłeś?
-Pozwól mi dokończyć.
-Dobra, ale krótko.
-Zgoda. Gdy upiłem się drugi raz, ktoś dosypał mi prochy do piwa. Przez to robiłem dziwne rzeczy. Wtedy wziąłem małą żyletkę i rysowałem dziwne znaki na ręce.
-I co dalej?
-Podciąłem sobie żyłę i straciłem przytomność. Miałem rozmowę z psychiatrą, który uznał, że jestem psychicznie chory. Zamknął mnie na 2 lata.
-Ja siedziałam 6 lat.
-Masakra, tylko, że ja nie zwariowałem.
-Wiesz, że jesteśmy sami?
-Tak? Fajnie. Chcesz spróbować nowe prochy?
-Nie powinnam. A co, jak mi odbije?
-To Rosie cię uratuje. Żartuję, ona nie istnieje. Jak ona by mogła?
Piper wyszła z pokoju. Otworzyła szafkę pełną leków.
-Co robisz?
-Mam dość wszystkiego.
-Chyba nie zamierzasz się zabić?
-Zamierzam i właśnie to robię.
-Dziewczyna połykała kolejno tabletki, aż doszła do siódmej i straciła czucie w nogach. Upadła na podłogę.
-Piper, Piper obudź się!
-Rosie, Rosie!
-Co Rosie?
-Opiekuj się nią.
-Ale ona nie istnieje! Rozumiesz. Nie istnieje!
Straciła przytomność. Leżała nieruchoma. Greg zadzwonił po pomoc.
-Czemu to zrobiłaś, Piper. Czemu?!
Lekarze nie zdołali jej uratować. Połknęła śmiertelną dawkę tabletek nasennych. Matka Piper została poinformowana o śmierci córki.
-Co się tu stało? Kim jesteś?
-Jestem Greg. Zabrałem ją tutaj, bo słabo się poczuła.
-Jak to się stało, że tutaj leży?!
Lekarz podszedł do zdenerwowanej matki Piper.
-Pani jest jej matką?
-Tak. Co się tu stało?
-Pani córka połknęła siedem tabletek nasennych. Niestety, nie żyje.
-O nie! Czym ja sobie na to zasłużyłam?!
- Powiedziała, by opiekować się Rosie.
-Zupełnie zwariowała. Myślałam, że wszystko się ułoży, a ona znów robi coś głupiego. Co będzie dalej, doktorze?
-No nic. Nie udało się jej uratować. Przykro mi, Zabieramy ją do prosektorium, a potem do sekcji.
Historia Piper kończy się tragicznie. Jednak miała na celu pouczyć, że można zwariować, będąc odizolowanym od otoczenia.
KONIEC.
Genius, genius i ten morał genius no poplostu genius :D
OdpowiedzUsuń