Translate

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 7: Nowe otoczenie

Piper mimo niechętnej woli, poszła do szkoły, gdzie miało się wszystko zmienić. Z początku zachowywała się normalnie, ale potem wszystko się zmieniło. Właśnie trwała lekcja organizacyjna.

-Witam wszystkich uczniów w nowym roku szkolnym. Dziś do naszej klasy dołącza nowa uczennica. Może powiesz coś o sobie. Śmiało, nie wstydź się.

Piper weszła na środek klasy i zaczęła się przedstawiać.

-Jestem Piper. Mam 16 lat i mieszkam w Seattle. Lubię słuchać muzyki.

-Dobrze. Tak, więc Piper. To jest twoja klasa. Mam nadzieję, że miło będzie się z nami pracowało.

-Z pewnością.

Była pozytywnie nastawiona na uczniów z klasy. Jednak źle ich oceniła. Zaczął ją zaczepiać chłopak.

-Ty, nowa. Nie podlizuj się tak, ok?! Myślisz, że ta buda to coś fajnego, ale to tylko taki kamuflaż. Każdego dnia ktoś dostaje opieprz od kogokolwiek. Pamiętaj, że to szkoła w której przetrwa najsilniejszy. Musisz być na szczycie, by cię nie zaczepiali, jasne?

-Tak, a co, jak nie będę w tej lepszej strefie?

-Wtedy będziesz gnębiona. Ostrzegam cię.

-Czemu mnie ostrzegasz?

-Wyglądasz na spoko dziewczynę. Lepiej uważaj na siebie. Ale coś mi się wydaje, że skądś cię znam. Czy ty nie byłaś w szpitalu?

-Nie wiem. Może, a ty też tan byłeś?

-Tak. Ty byłaś z tą ręką. Przecięłaś się?

-Można tak powiedzieć. A ty, co tam robiłeś?

-Złamałem rękę. byłaś w psychiatryku?

-Po co?

-Tak tylko pytam.

-Mam 16 lat, nie 10. Może już pójdę. Pa!

-Nara.

Piper wróciła do domu. Skończyła lekcje. Mama oczywiście zarzucała ją pytaniami, gdy weszła do domu.

-I jak było? Dobrze? Kogo poznałaś?

-Bez przesady z tymi pytaniami, mamo. Poznałam jakiegoś chłopaka, który jest zły. Może ostrzega przed czymś, ale taki nietypowy jest. Powiedział, że mnie zna.

Matka się pogubiła. Potaknęła głową.

-Aha. A jak było?

-Klasa jest niby ok, ale ciągle ktoś może zaczepiać.

-Tak ci powiedział?

-Tak. On mnie spotkał w szpitalu, gdy miał złamaną rękę.

-Chyba nie mówiłaś, ze byłaś w psychiatryku?

-Nie, ale pytał o to.

-Co powiedziałaś?

-Że "po co?"

-Chcesz dalej tam chodzić do szkoły?

-Mamo, to był pierwszy dzień.

-Wiem, wiem. Dalej chcesz tam się uczyć?

-Tak. Może być. Dam radę.

-To dobrze, bo jutro kolejny dzień nauki. Na pewno dasz radę?

-Na pewno. Nie obawiaj się o mnie. Jest ok.

Następnego dnia znowu była w szkole. Spotkała tego smaego chłopaka, co wcześneij ją zaczepił.

-Piper?

-Jestem. Skąd znasz moje imię?

-Przecież wczoraj się nam przedstawiłaś. Pamiętasz?

-Pamiętam, ale czasem mam ulotną pamięć.

-Spoko. Ja głupi się wczoraj nie przedstawiłem. Jestem Greg. Chodzę tu pierwszy rok, ale wiem, co trzeba wiedzieć o szkole.

-Ładne imię. Rozumiem. Co mam jeszcze wiedzieć o tym miejscu?

-Możesz ufać tylko jednej osobie, lub sama sobie.

-Albo Rosie.

-Rosie, kim ona jest?

-O rany. Wygadałam się. Nie powinieneś o niej wiedzieć.

-Niby czemu, kim jest?

-No dobra, Rosie to moja przyjaciółka. Znam ją 6 lat. Fajna kumpela. Rozumie mnie, jak mało kto.

-Chciałbym ją poznać. Gdzie ona jest?

-Jest obok mnie. Podaje ci rękę. Nie widzisz?

-Nie, nie widzę. Myślałem, że jesteś normalna, a tu pokazujesz się na wariatkę!

-No jestem normalna!

-Gdzie ty się wychowywałaś?! W psychiatryku?!

Piper siedziała przytłoczona przy ścianie.

-A żebyś wiedział, że tak.

-Ja nie chciałem cię urazić. Po prostu wyglądałaś na zwykłą dziewczynę. ale potem jakaś Rosie mi przedstawiasz. Masz jakiś prawdziwych przyjaciół?

-Ona jest moją przyjaciółką! Nikt, nikt jej nie zabierze!

Leżała zdenerwowana. Ciężko oddychała.

-Piper, co jest?

-To... to przez zdenerwowanie. Tak reaguję.

-Jak ci mogę pomóc?

-Weź mnie do domu.

-Dobrze.

Greg zaprowadził ją do domu. Mówiła mu, jak ma się kierować. Po 5 minutach dotarli do jej domu. Piper mu podziękowała.

-Dziękuję. Możesz już iść.

-Nie, mogę z tobą zostać, jeśli chcesz.

-Naprawdę? Nie chcesz wracać do kolegów?

-Chciałbym ci pomóc. Źle cię oceniałem. Przepraszam, że cię zdenerwowałem.

-Nic się nie stało. Wybaczam ci.

Piper poszła z nim do swojego pokoju. Wypiła łyk wody.

-Lepiej?

-Tak. Wiesz, że ja też nie mówiłem ci wszystkiego?

-Jak to?

- Ja też jestem wariatem z wariatkowa. Też tam byłem.

1 komentarz: