Piper ma 10 lat. Jej rodzice wyjeżdżają na podróż służbową do Japonii. Ona zostaje pod opieką Jane- przyjaciółki mamy w Seattle. Po półrocznym wyjeździe wracają do kraju. Oczywiście Piper przytula się z rodzicami.
-Jak dobrze, że jesteście. Mam tyle wam do powiedzenia. Wiesz, że myśmy...
-Nie teraz, Piper. Musimy wszystkie rzeczy wypakować. Później nam powiesz, ok?
Dziewczyna urażona, zamknęła się w pokoju. Matka spytała Jane o szczegóły ich pobytu.
-Chyba nie było z nią problemów?
-Nie, ani trochę. Było super. Nie narzekała,ale ciągle dopytywała się, kiedy wracacie.
-Na pewno nic się nie stało? Wiesz, że ona czasem się na coś wścieka. Ostatnio stłukła talerz, bo nie pozwoliłam jej oglądać "Strasznego filmu".
-Przecież to jest komedia. Nie ma w tym nic strasznego. Myślę, że wtedy mogłaś jej pozwolić.
-A co by było, gdyby chciała oglądać gorsze filmy np. horrory?
-To wtedy byś zabroniła i tyle. Dobra, ja lecę. To pa!
-Pa!
Jane wróciła do swojego domu. Tymczasem Piper była nadal obrażona na reakcję rodziców. Gdy nastał wieczór, oni wyszli bez słowa na miasto, by się zabawić. Myśleli, że Piper śpi. Tak naprawdę to ona siedziała w łazience i płakała.
-Czemu, czemu mnie opuszczacie. Bez pytania?!
Na podłodze znalazła żyletkę. Miała w głowie samobójczą myśl.
-Może mnie nie kochają. Może dlatego mnie unikają !
Jej ręka trzęsła się podnosząc żyletkę.
-Czy ja dobrze robię?
Bez dalszego zastanowienia, zaczęła działać. Podwinęła rękaw z bluzki i powoli przesuwała żyletkę wzdłuż żył. Tryskała delikatnie krew. ostatnie przecięcie zmusiło ją do zaprzestania dalszego cięcia.
-Czemu, czemu to zrobiłam. Czemu?
Zaczęła płakać. Oddech spowalniał, a plamy krwi spływały po jej białych spodniach. Traciła kontakt z rzeczywistością. Miała mgłę w oczach. Rozmazywał się jej obraz. W ostatnim momencie straciła przytomność.
Po długim wieczorze w restauracji, wrócili do domu.
-To była przepyszna kolacja. Trzeba to powtórzyć, kochanie.
Pocałowała męża w policzek.
-Też tak uważam.
Zdjęli buty i kurtki. Ojciec zauważył, że świeci się w łazience.
-Ej, a pamiętasz, czy myśmy gasili światła przed wyjściem?
-Gasiliśmy, a co?
-Bo się świeci.
-Może Piper się obudziła i korzysta z łazienki.
Po 15 minutach ojciec zaczął się niecierpliwić. Chodził wokół pokoi.
-Coś się stało?
-Sikać mi się chce. Chyba za dużo wypiłem tego wina. Nie moja wina, że to było takie dobre.
-Piper, otwieraj! Twój ojciec chce skorzystać.
-Co ona tak długo tam robi?! Maluje się? Udała się do ciebie.
-Piper? Jesteś tam?
Rodzice sprawdzili wszystkie pomieszczenia w domu. Nigdzie jej nie było. Matka zajrzała za szybę z drzwi i widziała córkę, leżącą na podłodze.
-Jest tam. Tam coś na dywanie. Czy to krew?
-A może sok.
-Taa. Skąd ci się wziął sok w łazience? Hę?
-Oj kochanie. Nie przejmuj się tak. Otwórz te drzwi. Może nie zamknęła. Zaraz zobaczymy, co tam jest na dywanie.
Ojciec otworzył drzwi. Ujrzeli Piper nieprzytomną.
-Piper? Dzwoń po karetkę.
-To krew jest?
Matka jej straciła przytomność, przerażona widokiem krwi. ojciec zadzwonił natychmiast po pomoc. Po kolejnych 15 minutach była już karetka. Gwałtownie wjechali na parking, nie patrząc, czy w coś uderzyli. Szybko ratownicy weszli do mieszkania. Pytali o stan poszkodowanej.
-Co się stało?
-No z tą to nic nie wiem,a le moja żona zemdlała na widok krwi.
-Kim jest ta dziewczynka?
-To nasze dziecko. Nie wiem, jak do tego doszło.
-Jak długo jest nieprzytomna?
-Nie wiem.
-Czy udzielał jej pan reanimacji? Brała coś?
- Nie i nie wiem.
-A co pan wie?
-Wiem coś.
-Ile ona ma lat?
-Moja żona ma z 50 lat.
-Chodzi mi o waszą córkę.
- A to pewnie z 9 albo 10.
-To mi wygląda na próbę samobójczą.
Lekarze zatamowali krwawienie. Użyli defibrylacji, by wznowić działanie serca. Szybko przetransportowali ranną i nieprzytomną matkę. Ojciec martwił się bardziej o żonę niż o własne dziecko. Na szczęście obie przeżyły. Piper przeżyła cudem. Następnego dnia obudziła się w szpitalu. Lekarz wszedł zobaczyć jej stan. Jej matka opuściła szpital wczesnym rankiem, ale dopytywała się o stan Piper.
-Witaj. Jak się czujesz?
-Co, co się stało?
-Jesteś nieco skołowana, ale to normalne. Czy nic cię nie boli? Dobrze się czujesz?
-Dobrze. Nic mnie nie boli.
-Jak to się stało, że podcięłaś sobie żyły? Jaki jest powód?
Była rozmyślona. Nie przypominała sobie próby samobójczej. Milczała przez chwilę.
-Dlaczego to zrobiłaś?
-Nie wiem. Nie pamiętam.
-Wiesz, że twoi rodzice się o ciebie martwią. Było z tobą źle, wręcz fatalnie, ale przeżyłaś.
-Tak? A ja tam nic nie wiem.
-Już niedługo wyjdziesz ze szpitala. Bądź zdrowa.
Lekarz opuścił salę.
O.o że co?! Katari czy ty masz coś z głową bo to jest zajebiście opisane. To jest boskie *-*
OdpowiedzUsuńTak. A żebyś wiedziała że mam
Usuń