Translate

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 4 : Rosie

Teraz Piper stała się dojrzałą dziewczyną. Mija 6 lat od próby samobójczej. Ma już 16 lat. Nikt się nie spodziewał, że dziewczyna zmieni swoje życie. W czasie tych samotnych lat stworzyła Rosie, by nie czuć się samotna. Mówiła do niej, lecz tylko ona ją widziała. Dziś był jej dzień urodzin. Od mamy dostała naszyjnik z napisem "Piper". Cieszyła się.

-Wszystkiego najlepszego, Piper

-Dzięki, Rosie. Tyle czasu minęło i zapomniałam, że jeszcze ktoś o mnie pamięta.

-Ja o tobie pamiętam.

-Wiem, wiem, Rosie. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.

-Dzięki. To miłe.

Do pokoju wszedł lekarz.

-Witaj, Piper. Najlepszego.

-Dziękuję. Już drugi raz to słyszę. To miłe.

-Jak to drugi?

-No, bo Rosie też mi złożyła życzenia.

-Kim jest Rosie?

-To moja przyjaciółka. Właśnie stoi obok mnie. Nie widzi pan, doktorze?

-Szczerze, to widzę tylko ciebie i oprócz mnie to nikogo więcej.

-Powiedziała "dzień dobry"

Lekarz wyszedł na chwilę, by obserwować ją przez kamerę, zainstalowaną w jej pokoju. Kolega obok zapytał go.

-Co tak się jej przyglądasz? Podoba ci się?

-Nie, to nie jest śmieszne. Chodzi o to, że ma objawy schizofremii, ale dość późno się objawiła. Dopiero w czasie 6 lat w oddziale.

-Nie wiem, ale chyba nie ma wielu przyjaciół?

-Ma jedną o imieniu Rosie.

-Może to przez kolejne lata samotności tak reaguje. Od dłuższego czasu siedzi tu i nie ma kontaktu z rzeczywistością. Tego jej brakuje. Może weź ją na dwór i porozmawiaj otwarcie.

-Masz rację. Dzięki.

-Nie ma za co. Możesz na mnie liczyć.

Lekarz poszedł do Piper, która znów siedziała przy oknie.

-Piper, już jestem. Powiedz mi, czy nie chcesz wyjść na podwórko?

-Bardzo chętnie, a ty Rosie?

-Co powiedziała?

-Zgodziła się. No to chodźmy.

Piper pod opieką lekarza wyszła na spacer. To był dla niej szok, wychodząc z ciemnego pomieszczenia.

-To Ziemia?

-Tak. Nic się nie zmieniło. Pooddychaj świeżym powietrzem i porozmawiajmy, dobrze?

-W porządku. A czy Rosie też może?

-Może, oczywiście.

Przechodzili wokół drzew.

-Jak tam? Lepiej?

-Tak. Dotleniona.

-Dobrze, jak się dzisiaj czujesz?

-Jest dobrze, tylko czuję czasami, że czegoś mi brak?

-Przyjaźni?

-Nie, bo mam Rosie. To mi wystarczy.

-Może domu?

-Niezbyt, ale chyba tęsknię za mamą. Czy ona jeszcze wie, że żyję?

-Na pewno.

Piper zauważyła kwiat róży.

-Co to jest?

-To róża. Nie pamiętasz?

-Rzeczywiście. To róża. Jaka piękna.

-Tak, a prawdziwe są najlepsze.

-Wiadomo.

-Kiedy poznałaś Rosie?

-6 lat temu, gdy ojciec odjechał, ja przez wieczór myślałam, co dalej.

-Czemu go nie lubisz?

-Nienawidzę go. Przecież wiem, że, gdy straciłam przytomność, martwił się mamą.

-Skąd to wiesz?

-Takie przeczucie.

Piper poczuła się słabo.

-Co się stało?

-Słabo mi. Możemy wracać?

-Dobrze. Już wracamy.

Lekarz zaprowadził ją osłabioną do łóżka.

-Nigdzie się stąd nie ruszaj. Dobrze?

-Tak, jasne.

Po kilku minutach wrócił z maską tlenową i resztą sprzętu medycznego, który musiał być na wszelki wypadek.

-Spokojnie, leż. Już lepiej?

-Tak.

-Wyśpij się porządnie. Dobrze ci to zrobi.

-Dobrze. Pójdę spać.

-Dobranoc.

-Dobranoc.

Piper nie zasnęła. Poszła do swojej mini-łazienki, by zażyć trochę tabletek na ból głowy. Połknęła jedną.

-5 minut i nie działa. Może jeszcze jedną.

-I znowu nic. Dobra jeszcze jedna.

Połknęła kolejny raz.

-I trzy nie działają?! To może ta czwarta. Błagam, niech zadziała.

Wzięła czwartą tabletkę. To były leki, które miała w torebce na wszelki wypadek. Popiła je wodą. 10 minut później, straciła przytomność. Upadła na podłogę. Każdy specjalista obserwował wszystkie obrazy z kamer. Były tylko zamontowane w pokojach, omijając łazienki. Dr. Clerk zauważył, że Piper nie była w łóżku. Znalazł ją w łazience.

-Cholera. Coś ty zrobiła?!

Zaczął jej udzielać pierwszej pomocy. Nie musieli przepłukiwać żołądka. Wystarczyła tylko resuscytacja, by uratować jej życie. Wróciła jej przytomność, odkaszlując.

-Ekhm... Co, co się stało?

-Już nic. Jest dobrze. Coś ty zrobiła, Piper?

-Bolała mnie głowa, więc wzięłam tabletkę, ale nie poskutkowało, więc wzięłam kolejną.

-Ile połknęłaś?

-W sumie to 4.

1 komentarz: