Piper siedziała niecierpliwie przez miesiąc, by wrócić do domu. Jednak ojciec przyszedł ją "odebrać". Jej mamie wyskoczyło coś w pracy. Nie mogła przyjechać. Poprosiła męża, by pojechał po nią. Wreszcie dojechał do oddziału psychiatrycznego.
-Przyjechał pan odebrać córkę, tak?
-Doktorze, to nie tak do końca. Żona prosiła, bym tu przyjechał. Nie sądzę, by jej powrót do domu coś zmienił.
-A dokładnie?
Ojciec zaczął okłamywać lekarza.
-Ona ciągle sprawiała problemy.
-Jakie?
-No, bo ciągle coś tłukła ze złości. W szkole to nie umiała się zachować. A w domu aniołkiem nie była.
-Przecież wczorajsza rozmowa wywnioskowała, że jest grzeczną i miłą dziewczynką. Wiem, że pańska zona mówi pozytywnie o Piper.
-Czy może tu dłużej zostać?
-Czemu?
-Nie może wrócić do domu, bo jeśli znów spróbuje coś głupiego zrobić.
-Jest po leczeniu i nie sprawia problemów. Może pójdziemy do niej i wszelkie wątpliwości wyjaśnimy, dobrze?
-Ok. Niech będzie.
Lekarz zaprowadził ją do pokoju, gdzie przebywała Piper. Weszli do środka. Akurat dziewczynka rysowała kolejne rysunki, ołówkiem.
-Piper, ktoś do ciebie przyszedł.
-Mama?
Odwróciła się pogrążona widząc tatę.
-Piper, mama jest w pracy. Ja po ciebie przyszedłem.
-Mogę wracać do domu? Nie chcę tu dłużej przebywać.
-Niby czemu. Co jest w tym złego?
-Jestem sama. Mama mi nie czyta opowieści i siedzę tutaj bez mojej lalki.
-Ojej. Przyzwyczaisz się. Nie możesz wrócić do domu. Obawiamy się, że znów zrobisz coś głupiego. Aby cię chronić, pozwalamy ci tu zostać.
-Ja nie chcę tu być! Ja nie chcę!
Krzyczała wołając lekarza. Straciła czucie w nogach. Lekarz podtrzymywał ją, by nie upadła.
-Piper, spokojnie. Oddychaj. Nic ci nie będzie. Już lepiej?
Położył ją na łóżko.
-Tak. Dziękuję i przepraszam. Kiedy mama przyjdzie?
-Na razie nie będzie mogła.
-Kiedy przyjdzie? Kiedy?!
Znowu się zdenerwowała.
-Piper, spokojnie.
-I widzi pan, doktorze. Nie da rady.
-To normalny objaw. Po prostu, gdy bywa zdenerwowana, traci panowanie nad sobą. Może to był powód próby samobójczej.
-Dlatego nie może wrócić. Proszę, zostawcie ją tutaj. Tak będzie najlepiej. Dla mnie i dla niej.
-Dobrze, jak pan uważa. Powiadomimy pańską żonę.
-Nie, nie trzeba. Sam jej to powiem.
-Dobrze. Do widzenia.
-Do widzenia.
Piper patrzyła przez okno, jak odjeżdżał jej ojciec.
-Przeklęty ojciec. Nie chciał mnie zabrać do domu, tylko się mnie pozbyć. Mama, by tak nie zrobiła. na pewno?
Siedziała rozpaczona pod ścianą. Lekarz podszedł do niej.
-Wszystko gra?
-Niby tak. Zostawił mnie tutaj. Czy pan wie, doktorze, że nie lubię przebywać sama? Mam tylko 10 lat, no prawie 11, a już trafiłam do psychiatryka.
-Czy dlatego popełniłaś tę próbę?
-Czemu?
-Bo byłaś sama.
Milczała.
-Nie chcesz mówić, tak? Ja cię do niczego nie zmuszam. A wiesz, że twój ojciec przywiózł twoje walizki z rzeczami? Są tutaj.
-On to zaplanował.
Mówiła przygnębiona.
-Nie wierzę, że jesteś agresywna wobec innych.
-Kłamie! On kłamie!
-Spokojnie, Piper. Wiem o tym.
-Wygląda na to, że spędzę tutaj resztę życia, aż umrę.
-To na pewno nieprawda. Jestem pewien, że będzie dobrze.
Usiedli na łóżku i rozmawiali.
-Tak naprawdę, to prawda. To prawda, że przez bycie samotną tej nocy to zrobiłam.
-Naprawdę? Rzadko się zdarzają takie przypadki samobójcze. Czyli dlatego, bo byłaś sama wtedy, tak?
-Tak.
-Czy powiesz mi, jak do tego doszło?
-Nie chcę o tym mówić. To trudne.
-Rozumiem. Teraz wiem, że nie potrzebujesz żadnych lekarstw i leczenia. Musisz być zawsze z kimś. Niestety tutaj każdy jest sam. Na szczęście obserwujemy wasze zachowanie przez kamery, więc tragedia się nie stanie.
-Rozumiem. A w historii tego miejsca, to były przypadki tragiczne?
-Nie, nie było. Nie masz się, o co martwić. Będzie dobrze.
-Dziękuję.
-To ja dziękuję. W końcu powiedziałaś powód swego czynu.
-Tak. Ciężko było.
-Czy jesteś na coś chora?
-Nie, ale często, jak się denerwuję, to mdleję i słabną mi siły.
-To już zauważyłem. Masz kochającą matkę, ale, co do ojca, to bym się zastanowił. Czemu jest taki wobec ciebie?
-Nie wiem.
-Nie chcesz powiedzieć?
-Nie, ja naprawdę nie wiem.
-Dobrze, to dobranoc.
-Dobranoc.
Japierdole jaki ojciec niełatwiej było powiedzieć Piper wypierdalaj!!!! Buhahahahahaha
OdpowiedzUsuń