Piper z radością i myślami pełnymi niepokoju pakowała swoje walizki. Lekarz zaopatrzył ją w maskę tlenową, w razie stresujących sytuacji i omdlenia.
-Dziękuję, doktorze za wszystko. Wiele razy uratował mi pan życie i jeszcze miło mi się rozmawiało.
-I nawzajem, Piper.
-Czy mogę się chociaż zobaczyć z tą dziewczyną?
- Tylko, że z nią nie da się rozmawiać.
-Czy ja o czymś nie wiem ,Piper?
-Jest taka osoba w moim wieku, co przebywa tutaj. Chcę z nią porozmawiać.
-Przykro mi. Nie mogę ci na to pozwolić. Boję się, że zrobi ci krzywdę.
-No dobrze, no to nie muszę.
Dziewczyna wzięła swoje rzeczy i schodziła schodami do wyjścia. Pożegnała się z lekarzem i odjechała. Bała się ojca, który nie chciał jej widzieć w domu.
-Mamo, co będzie, jeśli on mnie zobaczy?
-Nie martw się. Nic nie zrobi. Powiem mu, co trzeba i będziesz w domu. Nie pozwolę na to, żeby znowu cię tam zostawił.
W końcu dotarły do domu. Tam czekał na żonę, zdruzgotany mąż. Gdy widział Piper, zaczął krzyczeć.
-Co to ma znaczyć?! Co ona tu robi?! Przecież jest niebezpieczna!
-Wcale, nie! Nie gadaj bzdur. Zostaje tutaj. Jak coś ci się nie podoba, możesz odejść.
-Co to znaczy? Czy chcesz rozwodu, tylko dla tej smarkuli?!
-To nasze dziecko. Powinieneś ją kochać i mile traktować. I tak, chcę rozwodu. To ty jesteś psychicznie chory. Widzisz w niej zło i chcesz dla niej źle. Tak naprawdę to żałuję, że cię poznałam.
-Kochanie, skarbie moje. Nie mów tak. Przecież to nieprawda. Ty mnie kochasz, a ja ciebie.
Żona zaczęła płakać.
-Jak mogłeś ją skazać na 6 lat pozbawienia wolności. Przez ciebie żyje w świecie wymyślonych z jakąś Rosie.
Piper poszła do pokoju. Nie chciała słyszeć ich kłótni. Cieszyła się z powrotu do domu. Postanowiła posłuchać muzyki przez słuchawki, które nie działały. Dlatego włączyła przez telefon, muzykę.
-Ja wcale nie skazałem ją na nic. Tak było dobrze.
-Odejdź! Nie chcę cię tu widzieć.
Wyrzuciła go za drzwi i spakowała jego rzeczy.
-Czy na pewno tego chcesz?
-Nie pozostawiasz mi wyboru. Tego nie potrafię ci wybaczyć. Chciałeś, by Piper miała schizofremię. Chciałeś?!
-Nie, nie chciałem. Chcesz, by ona teraz żyła tylko z tobą, a co ze mną?
-Ona cię nie potrzebuje. Sama się do tego przyznała. To koniec. Żegnaj.
Zamknęła drzwi na klucz. Poszła do pokoju córki.
-I co, zrobiłaś to?
-Tak. Jesteśmy we dwie. Kocham cię i nic tego nie zmieni.
Przytuliła się do matki. Czuła radość, ale wciąż miała myśli pełnw obaw.
-Coś się stało? Nie wyglądasz na zadowoloną. Co jest?
-Bo teraz będę częściej sama, jak będziesz siedziała w pracy.
-To nieprawda. Gdy będę wychodziła do pracy, ty będziesz w szkole.
-W szkole?
-Tak. Przecież powinnaś być wśród swoich. Poznasz koleżanki i zaprzyjaźnisz się z nimi. Nawet możesz poznać kandydata na chłopaka.
-Nie przesadzaj, dobrze? Za wcześnie na chłopaka. Nie żałujesz, że odeszłaś od ojca?
-Wcale. Ani trochę. Jest lepiej, gdy go tu nie ma.
-A wracając do tej szkoły. Kiedy mam zacząć?
-Najlepiej od jutra.
-Czy Rosie też możesz zapisać?
-Tylko, że ona nie istnieje. To twoja głowa stworzyła ją. Musisz o niej zapomnieć.
-Ale, ale ona istnieje. Widzę ją zawsze, zwłaszcza, gdy nikogo nie ma.
-To przez poczucie samotności wymyślasz przyjaciółkę. Pogódź się z tym. Ona nie istnieje.
-To nieprawda. Nie kłam! Czemu ja ją widzę, a ty nie?
-Bo ją stworzyłaś, a ja nawet nie widzę, jak ona wygląda.
-To od jutra mam chodzić do szkoły, tak? A Rosie też?
Matka ignorowała istnienie Rosie. Udawała, że wie o niej.
-Tak i Rosie też.
-Super. A co robi się w takich szkołach?
-Masz 16 lat, a nie znasz celu chodzenia do szkoły? To mnie zaskoczyłaś.
-To co się tam robi?
-Zwykle to podstawą jest nauka. W wolnych chwilach coś przekąsisz i rozmawiasz ze znajomymi.
-Ok, a ile trzeba tam siedzieć?
-Zazwyczaj do końca lekcji.
-Ale serio muszę tam iść?
-A jaki masz inny sposób na zdobywanie wiedzy?
-Internet.
-No fakt. Wy tylko internet i internet.
-A co, jak mnie ktoś nie polubi?
-Polubi, jak nie będziesz nikomu wspominała o Rosie.
-Czemu? Czy to źle?
-Tak, bo chyba wolisz ją zachować dla siebie,prawda?
-Prawda. Rosie jest moją przyjaciółką jedyną. Jak ktoś, by się dowiedział o niej, to wszyscy, by chcieli ją znać.
-Czyli rozumiesz?
-Tak. Dobra, nie będę o niej mówiła.
-Nawet na lekcji.
-Nawet?
-No tak, bo powinna milczeć, a chyba jest wygadana, co?
-I to bardzo. Masz rację.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
O.o bozie jakie bozie :D czudo psychiczno chory łojciec oooo kutwa :D i liket
OdpowiedzUsuń